Polska. 31.08.1939r. Czy Polacy zdawali sobie sprawę co nastąpi?

Książka Studnickiego – zakazana prawda
Druga wojna Światowa nie wybuchła z dnia na dzień. Kto bacznie obserwował to co dzieje się w Europie w latach 30tych mógł dostrzec rosnącą potęgę III Rzeszy i jej mocarstwowe zapędy, których w żaden sposób nie tłumili inni poważni gracze na arenie międzynarodowej z Wielką Brytanią na czele. W kontekście powyższych data warto przypomnieć jeszcze jedną – 21 czerwca 1939 r. Tego dnia władze II RP skonfiskowały książkę Władysława Studnickiego „Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej”. Autor przedstawił w niej sytuację geopolityczną Polski w obliczu podjętych przez ministra Becka decyzji i opisał konsekwencje czekające nasz kraj. A opisał je bardzo dokładnie, przewidując nie tylko sam atak Niemiec na Polskę, ale także to, że po wojnie nasza ojczyzna zostanie przez Brytyjczyków oddana Stalinowi, jako zapłata za jego wejście w koalicję antyhitlerowską. Warto też zwrócić uwagę, że książka Studnickiego była nominowana w kategorii „Źródło historyczne”, co oznacza, że nawet pozbawiona jakiegokolwiek komentarza świetnie się w tej roli sprawdzała. Może wprawdzie zostać użyta także przez osoby niespecjalnie życzliwe Polakom, ale taka jest właśnie rola źródła.

Kwiecień 1939 – Wypowiedzenie przez Rzeszą paktu o nieagresji
Polacy po raz pierwszy odczuli powagę sytuacji w kwietniu 1939r. gdy hitlerowskie Niemcy wypowiedziały Polsce pakt o nieagresji.
dzieje.pl
28 kwietnia 1939 r. Adolf Hitler przemawiając w Reichstagu wypowiedział podpisaną w 1934 r. polsko-niemiecką deklaracją o niestosowaniu przemocy. Pakt o nieagresji miał obowiązywać przez dziesięć lat.
Hitler stwierdził, że zawarte – w pierwszej połowie kwietnia – przez Polskę i Wielką Brytanię oraz Francję zobowiązania gwarancyjne na wypadek wojny są sprzeczne z polsko-niemiecką deklaracją o niestosowaniu przemocy. Oświadczył, że wynikiem podjętych zobowiązań może być zbrojne wystąpienie Polski przeciw Niemcom, jeśli dojdzie do ich konfliktu z jakimkolwiek mocarstwem. Uznał, że polsko-niemiecka deklaracja, zawarta 24 stycznia 1934 roku przestała obowiązywać.
Deklaracja, nazywana także paktem o nieagresji, podkreślała, że utrzymanie i utrwalenie stałego pokoju pomiędzy ich krajami stanowi istotny warunek pokoju w Europie. Przewidywała, że gdyby pomiędzy Polską a Niemcami wynikły kwestie sporne, niemożliwe do załatwienia poprzez bezpośrednie rokowania, rządy obu krajów miały szukać rozwiązań przy pomocy innych sposobów pokojowych, nie uciekając się do stosowania przemocy. Pakt o nieagresji miał obowiązywać przez dziesięć lat.
Wypowiedzenie polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy oznaczało, że Niemcy porzucają nadzieję na wymuszenie na Polsce, drogą dyplomatyczną, zgody na powrót Gdańska – mającego status wolnego miasta – do Niemiec oraz budowę eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej przez polskie Pomorze do Prus Wschodnich.
Żądania te przedstawił 24 października 1938 r. minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop w rozmowie z ambasadorem Józefem Lipskim. W zamian za ich przyjęcie Berlin proponował gwarancję wspólnej granicy i przedłużenie na 25 lat paktu o nieagresji.
Reakcją na wypowiedzenie przez Hitlera deklaracji o niestosowaniu przemocy było przemówienie sejmowe Becka, wygłoszone 5 maja 1939 roku. Beck powiedział, że „jeśli wbrew poprzednim oświadczeniom Rząd Rzeszy interpretował deklarację o nieagresji zawartą z Polską w 1934 r., jako chęć izolacji Polski i uniemożliwienia naszemu państwu normalnej, przyjaznej współpracy z państwami zachodnimi – to interpretację taką odrzucili byśmy zawsze sami”. Stwierdził, że Polska nie da się odepchnąć od Bałtyku i nie zna pojęcia pokoju za wszelką cenę. „Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor”
Wakacje 1939 – ostatnie chwile beztroski.
Polacy, aczkolwiek nie wszyscy, zdawali sobie sprawę w większym lub mniejszym stopniu, iż powietrzu wisi coś bardzo niedobrego. Ostatnie lato lat 30tych, ostatnie lato przed wojną, która wisiała w powietrzu wykorzystali zatem, aby tłumnie pojechać nad morze czy w góry i zaznać ostatnich chwil beztroski. Niektórzy podświadomie inni będąc tego w pełni świadomi, iż dla nich są być to może ostatnie kąpiele słoneczne, ostatnia okazja, by ujrzeć ukochane tatry, czy spędzić chwilę z rodziną.
Kanał YT „W obliczach XX wieku” – Wakacje nad Bałtykiem w II RP
W 1939r. miało miejsce ostatnie lato w II RP. Było ono wyjątkowo ciepłe, temperatury były tak wysokie, że najmłodsi turyści eksperymentowali robiąc jajka na miękko w piasku. Widmo wojny było coraz bardziej widoczne, wielu Polaków jakby przeczuwało co za chwilę może się wydarzyć. Niektórzy historycy twierdzą, że to właśnie podświadomość nakazywała udać się nad morze bałtyckie w tle ostatnie wakacje. Tak jakby miało być to swoiste pożegnanie. W przedwojennej Polsce ten krótki wyjazd nad Bałtyk miał znacznie szerszy kontekst niż obecnie. Taka wizyta była uosobieniem patriotyzmu, wzmacniała ona więź Rodaków z tym wąskim pasem dostępu do morza. Morza, która było przez wieki nierozerwalnie związane z Polską.
„Żyć – nie umierać!” Sztuka, która nigdy nie została wystawiona.
Warto przytoczyć intrygujące wydarzenie, które miało miejsce w Warszawie w ostatnich godzinach pokoju. Wydarzenie to pokazuje, że mieliśmy do czynienia z podwójną perspektywą oglądania rzeczywistości. Otóż znany przedwojenny artysta, konferansjer Fryderyk Jarossy 31 sierpnia pracował nad inauguracyjnym przedstawieniem swojego nowego teatru. Sztuka nosiła wymowną nazwę „Żyć – nie umierać!” i swoja premierę miała mieć 1 września. Opinia publiczna bardzo wyczekiwała premiery tej sztuki. Jaroszy i inni artyści pracowali nad nią do północy 31 sierpnia. Na zakończenie próby wyjątkowo jakby instynktownie wszyscy oni uznali, że wspólnie zagrają i odśpiewają HYMN POLSKI. Obecny przy tej chwili dramaturg – Jerzy Jurandot wspominał to zdarzenie z nieukrywanymi emocjami.
Jerzy Jurandot
Pianiści zasiedli z powrotem do instrumentów i zagrali „JESZCZE POSKA!” Z pierwszego rzędu widowni widziałem wyraźne łzy, które powoli zaczęły spływać im po twarzach kiedy śpiewali. Płakały wszystkie kobiety, płakał Jarossy. Płakali sceptyczni, z trudem poddający się wzruszeniu kabareciarze – Lawiński, Minowicz i Znicz. Płakał już zmobilizowany siwowłosy porucznik Marian Rentgen. Płakali przy fortepianach Baruński i Gimpel. WSZYSCY. Wielu z nich widziałem tego dnia po raz ostatni.
Co pisała tego dnia prasa? Prawdę czy propagandę?
Prasa w Polsce jeszcze do 13-14 września wypisywała buńczuczne hasła pod adresem Niemiec i totalnie zakłamywała rzeczywistość. Nie inaczej było oczywiście w przeddzień konfliktu i inwazji na Polskę.




Quo vadis Polsko?
Na ile zatem Polacy byli przygotowani mentalnie na co nastąpi? Na ile świadomi byli tego co właściwie się dzieje. W duże mierze zapewne tak. Jednak propaganda sukcesu sanacyjnej sitwy była porównywalna do tego obecnej pudrowania trupa przez obecny Rząd. Wmawiano ludziom, iż mamy wspaniałą armię. Co ciekawe nawet minister spraw zagranicznych Józef Beck był zaskoczony jej stanem rzeczywistym. Chociaż to raczej jedyna próba wybielenia się na kartach historii.
Józef Beck – Minister Spraw Zagranicznych II RP
Myślałem, że mam 100 dywizji… A miałem gówno!
Wmawiano ludziom także, iż w razie ataku na Polskę, Wielka Brytania przybędzie nam z pomocą, co było absolutną nieprawdą, iż powiązany z masonerią Beck podpisał jednostronną umowę, a więc: Jak Wielka Brytania zostanie zaatakowana Polska jej przybywa z pomocą, gdy Polska zostanie zaatakowana w drugą stronę już porozumienie nie działało. Tłumiono wszelkie głosy zdrowego rozsądku i krytyki karkołomnych działań Polskiej dyplomacji. Myślę zatem, iż wojny spodziewała się większość Polaków, jednak tylko nieliczni przeczuwali, iż II RP jest kolosem na glinianych nogach, w której od 13 lat przeprowadza się sukcesywną dywersję armii i wręcz celowo kieruję się kraj w przepaść wojennego dramatu.
„Kto nie pamięta historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie.”
Czy jako czytelnicy też macie uczucie swoistego „deja vu”? Ja podejmując tematykę II RP lat 30 tych, im bliżej 1 września 1939r. tym silniej to odczuwam. Warto zdać sobie sprawę i zauważyć kilka niepokojących symptomów, które są wyraźną analogią między Polską z okresu sanacji, a Polską z XXI wieku, między tym co działo się przed II Wojną Światową w Europie, a tym co jest teraz.
- sojusz z Wielką Brytanią, przez którą jesteśmy zachęcani do odważnej dyplomacji
- wielki kryzys gospodarczy na Świecie
- animozje z Ukraińcami i ich roszczeniowa postawa
- socjalizm w Polsce doprowadzający gospodarkę do ruiny
- dywersja w armii i jej rozbrojenie
- wspieranie nazizmu przez globalistów
- Polska dyplomacja nie łagodzi sporu z sąsiadem
- koszerne wpływy we władzach Polski
Nie chodzi o sianie paniki, defetyzmu czy szukanie taniej sensacji. Chodzi o to, że lampka alarmowa, już dawno powinna się zaświecić, a mam wrażenie, przeważająca większość Rodaków nadal „z łożem snów rozkosznych rozstać się nie chce” i chyba taka właśnie jest rola Nas, patriotów, aby ostrzegać, uczulać zwracać uwagę Polaków. Nawet jeśli będziemy tak samo oczerniani, krytykowani jak przez wielu był Władysław Studnicki po napisaniu swej „proroczej” książki.